środa, 19 stycznia 2011

Na kursie i na ścieżce

W badaniu przyczyn katastrofy lotniczej jest istotne, kto i kiedy popełnił błąd. Nauka pilotażu to w dużej części "case studies" niedopełnionych procedur. Rzadko kiedy katastrofę powoduje przypadkowy piorun, którego w danym miejscu i czasie nie powinno być. Częściej jest to błędna komenda, niedokręcona śruba lub nieuwzględnienie jakiejś informacji. To wszystko jest ważne, by podobnych zdarzeń uniknąć w przyszłości.

W przypadku katastrofy państwa - okoliczności są ważne tylko dla historyków. "Historia uczy, że historia niczego nie uczy". Przypadki Argentyny, Grecji, Portugalii czy Polski będą ciekawostką na studiach (pytanie, czy zrozumiałą, patrząc na pikujący w dół poziom studentów). Może jeszcze jakiś publicysta w odległym kraju użyje ich jak przestrogi ("oj, żebyśmy tylko nie skończyli jak Polska") i...

...i tyle. Rządzenie przy pomocy propagandy sukcesu (pomieszanej z propagandą nienawiści do konkurencji), szastanie publicznymi pieniędzmi i arogancja  władzy są zbyt silnie związane z zawodem demokratycznego polityka, by zmienił to kazus jakiejś odległej Polandii czy Islandii. Widocznie byli nieostrożni albo mieli pecha, ci Polacks. Nam się uda.

Dalej więc nasi aktualni władcy będą kreatywnie kombinować, jakby tu ukryć rosnący publiczny dług. "Może nie policzymy, koledzy, podatku na emerytury i nazwiemy go składką na ubezpieczenie? Może podwyższymy o 16% podatek na ubranka dziecięce i dorżniemy 23-procentowym VAT-em  firmy szkoleniowe? A może zrabujemy pieniądze obywateli wysyłane do drugiego filaru? O emeryturę i tak każdy musi się postarać, a poziom nauczania historii w szkole jest tak denny, że nikt nie pokojarzy tego z komunistyczną nacjonalizacją sprzed pół wieku. Wiemy, bo sami, koledzy, położyliśmy szkolnictwo w tym kraju."

Jednak cokolwiek by nie robili, nic nie powstrzyma zbliżającej się katastrofy publicznych finansów. Ani opodatkowanie niemowląt, ani rozpoczęcie likwidacji rynku wolnych usług edukacyjnych, ani kradzież OFE. To jest jedna z tych rzeczy, których historia uczy wyjątkowo nieskutecznie: przebieg może być różny, upadek państwa może nadejść szybko lub jeszcze szybciej, ale nadchodzi. Nigdy nie pojawia się na horyzoncie kawaleria z odsieczą.

Bal na Titanicu trwa więc w najlepsze, prezydent z premierem bawią nas codziennie kolejnym odcinkiem komedii pod tytułem "Odchudzamy administrację o 10%". Od czasu do czasu w niebo wytryskują fajerwerki w rodzaju "Cała Polska walczy z dopalaczami", "Parytety dla kobiet - 35 czy 50%?" albo "Jeden z pasażerów tupolewa miał nieważną kartę rowerową". Tradycja ta jest bardzo stara. Już w starożytnym Rzymie lud żądał chleba i igrzysk, ale w braku chleba zadowalał się i samymi igrzyskami.

Na dodatek nasi władcy są w tej szczęśliwej sytuacji, że dysponują całkiem sporą rzeszą ogłupiałych zwolenników. Oni bez zastanowienia poprą najbardziej absurdalny pomysł i najbardziej łajdackie posunięcie rządu. Na internetowych forach grupa ta doczekała się nawet własnego określenia - "lemingi" - ku czci mało rozgarniętych zwierzątek biegnących stadnie na oślep, choćby i ku własnej zagładzie.

"Tak, tak, tak musi być". "Tak, tak, to dla naszego dobra". "Jeśli ci się nie podoba, to jesteś oszołom, moherowy beret i popierasz Łukaszenkę". Oto język leminga.

Podwyższają Ci podatki? "Tak, tak, tak musi być."

Wysyłają Twoje dziecko rok wcześniej do szkoły żeby "miało lepszy start"? "Tak, tak, to dla naszego dobra."

...ale potem zakazują uczyć to dziecko czytać i pisać w wieku przedszkolnym, mimo że się do tego garnie? I mimo, że przedszkolanki są gotowe to robić, a Ty jako rodzic sobie tego wyraźnie życzysz?  "Tak, tak, tak musi być."

Prezydentka największego miasta w Polsce mówi, że "do śniegu się można przyzwyczaić", więc o odśnieżaniu ulic zimą przez służby komunalne możemy niebawem zapomnieć?  "Tak, tak, to dla naszego dobra."

Biorą od Ciebie odciski palców przy wyrabianiu paszportu? "Tak, tak, tak musi być."

Każą ci wyrabiać kolejną wersję dowodu osobistego, z czipem albo bez, choć są kraje znacznie większe od Polski, które w ogóle obywają się bez takich dokumentów? "Tak, tak, to dla naszego dobra."

Zresztą, kto by się przejmował takimi drobiazgami, skoro wszystko idzie w dobrym kierunku. Jesteśmy zieloną wyspą na oceanie światowego kryzysu, a o szóstej rano dzwoni do drzwi mleczarz zamiast siepaczy z CBA. Mimo przejściowych trudności nadal wiele znaczymy w transporcie kolejowym, a Stadionem Narodowym mówimy niedowiarkom, że to nie jest nasze ostatnie słowo.

Grunt więc, że wszystko jest "na kursie i na ścieżce". A kto nie wierzy, ten syf.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz