czwartek, 10 listopada 2011

Bramka

Siedzę w recepcji szklanego biurowca w śródmieściu Warszawy. Marmury, chromy, skórzane kanapy - oraz kamery i metalowe bramki, jak na nowoczesnym dworcu czy w metrze. Kojarzysz, to te bramki z trzema obrotowymi drążkami, które nigdy nie otwierają się za pierwszym razem. Musisz najpierw obić sobie udo, cofnąć i spróbować jeszcze raz, a wtedy Cię puszczą, na do widzenia uderzając w pośladek. Bramki służą do sprawdzania identyfikatorów, bo kto nie ma identyfikatora, ten nie odblokuje safe-drążków nawet za dziesiątym razem. Walka z terroryzmem trwa! Pancerne zagony Al-Kaidy rozbiją się na bramce nie mając karty magnetycznej - oczywiście jeśli będą chciały zamachnąć się terrorystycznie na jedną z kilkudziesięciu firm wymienionych na tablicy w hallu biurowca.

Na razie zamiast Al-Kaidy na bramkach rozbija się jednak kurier z firmy spedycyjnej. Projektant bramek (umieszczonych w tysiącach miejsc w Polsce) nie przewidział bowiem, że przez bramki znacznie częściej od samochodu-pułapki będzie przejeżdżał całkiem nieszkodliwy wózek. Patrzę więc, jak kurier dźwiga wózek z paczką (na oko kilkadziesiąt kilo) na wysokość metra i sapiąc przenosi go nad bramkami, tradycyjnie obijając sobie drążkami uda.

Oczywiście żaden z ochroniarzy nie rusza z pomocą. O nie, oni do wyższych celów są powołani. Uzbrojeni w radiotelefony czuwają, by nie przeszkodził wróg i kukają z ciekawością, czy kurier się wywali czy nie. Nie wywalił… Za bramkami opuścił ładunek na posadzkę i szczęśliwie dotarł do wind - o dziwo, oznaczonych jako dostępne dla niepełnosprawnych. Jeśli jakiś niepełnosprawny teleportowałby się przez bramki (bo chyba nie przeniósł wózka nad nimi, wzorem pana kuriera), mógłby sobie bowiem pojeździć windą.

W "Dniu świra" bohater usiłuje skorzystać z toalety w pociągu. "A jeśli Polska to ta ojszczana klapa?" - zastanawia się Adaś Miauczyński, walcząc z brudem i grawitacją.

A jeśli Polska to te kretyńskie bramki? Było sobie przejście - było, aż ktoś postanowił nakładem sił i środków je pogorszyć, stawiając barierę. Poza producentem bramek nikt na tym nie skorzystał. Goście obijają się wchodząc i wychodząc, administrator budynku musi to-to konserwować. W dodatku bramka przed niczym nie chroni - przecież obija tyłki tylko posiadaczom ważnych identyfikatorów. Dla desperata chcącego nabluzgać prezesowi urzędującemu na -nastym piętrze to żadna przeszkoda.

Podobnie jest z bramkowymi zasiekami na dworcach i w metrze. Kto biletu nie ma, ten i tak bramkę omija, przeskakując górą lub otwierając przejście awaryjne. To nielegalne, fakt - ale wejście na gapę jeszcze bardziej…

A jeśli Polska - a jeśli świat - to te kretyńskie bramki? Nikt ich nie chce, ale wszędzie się je stawia. Nikt nie wie, jaką "added value" przynoszą firmie, ale lekką ręką wydaje się na ich montaż kasę zabraną z funduszu szkoleniowego lub planowanych podwyżek dla pracowników.

Niby nic, taka zwykła chromowana bramka. A może kolejny krok we wspólnym budowaniu świata, w którym nikt nie chce żyć?

3 komentarze:

  1. Tu akurat pozwolę się nie zgodzić. Musiałeś pechowo trafić ;) ponieważ we wszystkich firmach, w których pracowałem (nie było ich może aż tak wiele, ale...) owe bramki miały również dodatkową bramkę, którą to z kolei można było otwierać kurierom, gościom, itp. Wynika z tego, że najwyraźniej ktoś bardzo mądry nie przemyślał konstrukcji przed jej montażem. Cóż, zdarza się. I nie jest to tak do końca wymysł samych firm, które wspomniane bramki instalują, a często spełnienie potrzeb ich klientów. Dajmy na to firma X na zlecenie instytucji rządowej Y wykonuje jakieś prace. Firma X, aby spełnić wymagania zleceniodawcy musi spełniać takie to, a takie normy bezpieczeństwa. Aby takie normy spełniać należy mieć takie to, a takie certyfikaty... bezpieczeństwa oczywiście. A w zdobyciu takowych certyfikatów pomagają bramki, zasieki, okopy, pola minowe, itp. Przecież chyba nie chcielibyśmy, żeby tajne dane (tutaj rządowe) wyciekły od zleceniobiorcy z powodu braku bramek, zasieków, okopów, pól minowych, itp.?

    OdpowiedzUsuń
  2. W przypadku bramek "certyfikatowych" należałoby więc odnieść moje słowa do kogoś,kto pijąc służbową kawę ustanowił zza biurka takie zasady. Jeśli obecność bramek ma chronić informacje niejawne, to gratuluję pomysłodawcy... Nie trzeba być zapalonym czytelnikiem książek szpiegowskich, żeby wiedzieć, że tajnych danych nie zdobywa się przenikając w czarnym kapeluszu i czarnych okularach niezauważonym przez portiera albo forsując bramkę, ale sypiając z sekretarką szefa,która potrzebne dokumenty skseruje nam na służbowej kopiarce w potrzebnej liczbie egzemplarzy. Zgadzam się więc, Włodku, że czasem "płatnik" bramki nie jest rzeczywistym zleceniodawcą ("osobą decyzyjną", jak mówi się w korpoświecie). Zasieki mają jednak tyle wpływu na ochronę,ile obowiązek wyjmowania paska ze spodni i zdejmowania butów na lotnisku, czyli niewiele. To oczywiście nie przytyk do monterów,ile do urzędasów mierzących bezpieczeństwo firmy w bramkogodzinach.

    A jeśli chodzi o ten konkretny budynek, to zwolnienie drążków następuje po powiedzeniu tajnego hasła "nazywam się X i idę na piętro Y", czego ani nikt nie weryfikuje, ani nie zapisuje, ani generalnie nic z tym nie robi. Jeśli powiesz że nazywasz się Hans Kloss i nie wymienisz przez pomyłkę piętra, którego tam nie ma, to sezam się otworzy (obijając tyłek, oczywiście). Jak widać rozsądek w portierni jest większy, niż w Urzędach Tajności i Bezpieczeństwa...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem jakimś specem od bezpieczeństwa, ale nasuwa mi się pytanie dlaczego trzeba się "przespać z sekretarką szefa", żeby zdobyć ścisłe informacje? Ponieważ prawdopodobnie nie da się łatwo przemknąć w ciemnym kapeluszu i prochowcu nie budząc podejrzeń, a tym bardziej dostać do innych pomieszczeń zabezpieczonych jeszcze bardziej skomplikowanymi urządzeniami, PIN'ami i CHIP'ami. Podejrzewam, że z tymi bramkami jest podobnie jak z oprogramowaniem powstrzymującym niebezpieczne programy przychodzące do nas z Internetu. Bo przecież nie "chodzę" po stronach z pornografią, gdzie aż roi się od tego typu śmieci, nie wchodzę na nieznane linki i nie otwieram poczty elektronicznej od nieznajomych, prawda? A jednak na wszelki wypadek instaluję na swoim komputerze firewall'a. Założenie jest pewnie takie, że jeśli bramki, firewall'e i inne zasieki mają nam dać dodatkowy 1% bezpieczeństwa, to widocznie warto to zrobić. Fakt jest taki, że jakimikolwiek zabezpieczeniami byśmy się otaczali, to i tak człowiek będzie najsłabszym ogniwem tej układanki. A ja ostatnio raczej zmierzam w kierunku, że ciężko o rozsądnych ludzi, w przypadku których nawet i bramki niewiele pomogą, ale może chociaż te 0,05% ;)

    OdpowiedzUsuń