czwartek, 29 marca 2012

Studenci, co się prawdzie nie kłaniają

Patrzę i patrzę, oczy przecieram ze zdumienia, ale kolorowy plakat w PDF-ie nie chce zniknąć z mojego ekranu. 31 marca 2012 roku pod Baligrodem odbędą się - pod hasłem pojednania polsko-ukraińskiego - obchody 65. rocznicy śmierci Karola Świerczewskiego. Co ja piszę obchody, to będą - cytując plakat - "uroczystości patriotyczno-historyczne".

Organizatorem tej imprezy jest stowarzyszenie o radosnej nazwie "Lepsze Dziś". Krótki wywiad internetowy i dowiadujemy się, że Lepsze Dziś to inicjatywa rzeszowskich studentów politologii.

"Jesteśmy grupą młodych, ambitnych, prężnie działających ludzi." - piszą o sobie na stronie internetowej - "Możemy poszczycić się udanymi projektami, które spotkały się z dużym zainteresowaniem ze strony wielu osób. Swoje akcje przeprowadzamy w sposób profesjonalny świadcząc o swej rzetelności.". A ja nie mam powodu nie wierzyć, patrząc na profesjonalnie przygotowany plakat zapraszający na obchody. "Bo dla nas liczy się teraźniejszość" - woła do nas kolorowe motto strony i, jak się domyślam, całej organizacji.

Krótki rys historyczny. Państwa z "Lepszego Dziś" proszę o pominięcie trzech następnych akapitów - zapewne dobrze znają patrona swoich "uroczystości patriotyczno-historycznych", a zresztą nie liczy się przecież przeszłość, lecz teraźniejszość.

Jeżeli Karol Świerczewski - przez komunistyczną propagandę uparcie nazywany "synem robociarza z Woli" - był patriotą, to bardzo specyficznie należy ten termin rozumieć.

W wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku walczył, owszem, ale po stronie bolszewików i to jako oficer, skierowany do walki z Polską na własną prośbę. Szybko piął się po szczeblach kariery Krasnoj Armii, w międzyczasie skierowany z "bratnią pomocą" do Hiszpanii, gdzie zasłynął pod pseudonimem Walter. Już wtedy cierpiał na zaawansowany alkoholizm, co niestety przekładało się na skuteczność w dowodzeniu: w 1941 roku tak dobrze dowodził dywizją w walce z Niemcami, że z 10.000 żołnierzy zostało mu zaledwie pięciu. Radzieckie dowództwo próbowało go ukryć w różnych tyłowych jednostkach, aż wreszcie "rzuciło go na odcinek polski", mianując generałem Ludowego Wojska Polskiego. Tu też zasłużył się wykrwawieniem dowodzonych jednostek (w ciągu 2 tygodni potrafił "wypracować" straty równe półtorarocznym), w wolnych chwilach podpisując wyroki śmierci na AK-owców. Wszystko oczywiście w stanie alkoholowego upojenia, co zdaje się - prawnikiem nie jestem - nie stanowi okoliczności łagodzącej.

Ach, zapomniałem że oprócz wątku "patriotyczno-historycznego" impreza ma związek z "pojednaniem polsko-ukraińskim". No to dodajmy coś ukraińskiego o patronie tego pojednania. Gieroja, co - znów cytat z propagandowego wiersza - "kulom się nie kłaniał" (możliwe, że nawet nie zdawał sobie sprawy z ich istnienia, tak był nawalony) - kierują po wojnie do walki z Ukraińcami w Bieszczadach. Tam też kończy swój żywot w ukraińskiej zasadzce pod Baligrodem - podobno, bo na mundurze przechowywanym jak relikwia w Muzeum WP nie zgadzają się ślady. W każdym razie z jego śmierci władze robią wielki event, zarządzając przy okazji akcję "Wisła", czyli przesiedlenie całej ludności wyznania grekokatolickiego na tzw. Ziemie Odzyskane. Sam "Walter" trafił do komunistycznego panteonu, jako bohater wierszy, patron szkół, ulic i instytucji, a nawet postać z banknotu.

Że komuniści zrobili go legendą - nawet się nie dziwię. Jaka religia, tacy święci. Ale żeby założone przez studentów (!) politologii (!!) stowarzyszenie w 2012 (!!!) urządzało za pieniądze podatnika (!!!!) - via budżet Województwa Podkarpackiego - uroczystości "patriotyczno-historyczne-pojednaniowo-polsko-ukraińskie" z okazji rocznicy jego śmierci, to już chyba przesada.

Chociaż, może? Może tak właśnie trzeba? "Dla nasz liczy się teraźniejszość."

Mam więc parę jeszcze lepszych propozycji. "Syn robociarza z Woli" miał wśród kumpli z wojska takich zasłużonych Polaków jak Feliks Dzierżyński i Konstanty Rokossowski. Niestety, obaj dożyli swoich dni w Moskwie zamiast bohatersko zginąć w imię pojednania. Więc może, z drugiej strony barykady, zrobić obchody pojednania polsko-niemieckiego z okazji rocznicy śmierci Igo Syma? Przedwojenny aktor, volksdeutsch, współpracownik gestapo, zastrzelony przez AK z wyroku Polski Podziemnej… Może województwo mazowieckie skorzysta z doświadczeń podkarpackich kolegów i sypnie groszem? Są chyba jeszcze w Warszawie jacyś studenci politologii, którzy zgrabnie rozpiszą ten "projekt" i profesjonalnie zorganizują?

Albo od razu nadajmy temu europejski wymiar i zorganizujmy obchody rocznicy śmierci Reinharda Heydricha, najlepiej w Lidicach? Tę czeską wieś zrównano z ziemią mordując mieszkańców w odwecie za zamach na Heydricha. Nie liczyłem, ilu ludzi miał na sumieniu Heydrich, a ilu Świerczewski, ale "nasz" zdecydowanie przebija swego niemieckiego kolegę w jednym: Heydrich nie walczył ze swoimi rodakami po stronie najeźdźców. Oto wzór Europejczyka, co nie tylko kulom się nie kłaniał, ale i na podziały narodowościowe pluł.

Brawo, przyszli rzeszowscy politolodzy. Jak powiedziałby Lenin, ideowy guru Karola Świerczewskiego, "właściwą drogą idziecie, towarzysze".

1 komentarz:

  1. proszę zauważyć, że wbrew deklarowanej chęci pojednania, te "obchody" są w swojej istocie pomysłem na psucie relacji z Ukraińcami

    OdpowiedzUsuń