środa, 20 października 2010

Dlaczego przeszkadza mi głupota?

1.

Przeszkadza mi głupota - przede wszystkim powodów estetycznych. Cytując Zbigniewa Herberta to jest "w gruncie rzeczy sprawa smaku".

Hodujemy z Żoną rybki. Miło się na nie patrzy, widok akwarium bardzo uspokaja. Rybki akwariowe to stworzenia piękne, choć kompletnie bezmyślne. Kiedyś wyjeżdżając na kilkanaście dni zostawiliśmy akwarium pod opieką mojej znajomej. Daliśmy jej opakowanie z karmą i szczegółową instrukcję obsługi. Cóż, znajoma nie jest akwarystką. Rybki zjadały dzienną porcję i wyraźnie chciały więcej, wystawiając pyszczki nad wodę. No to dostawały więcej... Ale nadal było im mało. Znajoma nie wiedziała, że rybki nie myślą perspektywicznie. Jedzą aż pękną. Dosłownie. Po powrocie mogliśmy tylko usunąć rybie zwłoki i założyć akwarium od nowa. Mimo to nie mam złych skojarzeń z rybkami - to piękne, mimo że głupiutkie stworzenia. Nie mam jednak oczekiwań, że któregoś dnia zaskoczą mnie umiejętnością czytania książek, albo doktoratem z ichtiozarządzania... To przecież tylko rybki.

Dlatego ludzka bezmyślność budzi mój estetyczny sprzeciw. Praktykujący katolik czytający horoskopy. Zaciekły antyklerykał ("ach, te mohery ze swoimi pedofilskimi klechami!") biorący kościelny ślub. Ludzie narzekający na arogancję władzy, biurokrację i dziury w jedniach, którzy w ostatnich wyborach zagłosowali na partię aktualnie rządzącą (wstaw sobie nazwę, w zależności od roku w którym to czytasz) i w następnych zrobią to samo. Znana aktorka, która w wywiadzie deklaruje się jako buddystka (ochrona robaczków, niejedzenie mięsa, te sprawy) i w tym samym akapicie postulująca szerszy dostęp do aborcji.

To nie jest ich zła wola, przynajmniej w większości. To nawet nie jest wrodzona ani wyuczona hipokryzja. To bezmyślność. A dlaczego piszę, że to sprawa estetyki?

Rybki mogą być bezmyślne, ale człowieka bezmyślność poniża. Czy ludzie różnią się od rybek? Wierzę, że tak. Ale jednocześnie wiem z doświadczenia, że ta różnica dotyczy tylko niewielkiej części ludzkości. Mam nadzieję, że Ciebie też, skoro czytasz ten tekst. I chociaż nie mam ambicji ratowania na siłę tych, którzy bliżsi są rybkom, to jest mi trochę przykro i czuję zażenowanie. To naprawdę jest kwestia smaku - ktoś, kto wygląda jak człowiek, niech i myśli jak człowiek.

2.

Przeszkadza mi głupota - ponieważ utrudnia mi życie. Tracę przez to czas i siły. Nie chcę żyć w świecie organizowanym mi przez idiotów, nie chcę tego dla swojej rodziny. Nie chcę by moja córka dorastała w przekonaniu, że taki świat jest normalny.

Idę załatwić sprawę do urzędu i odbijam się od tępego wyrazu twarzy pani w okienku. I nawet nie mam powodu na nią krzyczeć, bo procedury które wzmagają jej bezmyślność wyprodukował ktoś inny, nie ona. Po raz kolejny tłumaczę jej, że są na świecie rzeczy które się autorom rubryczek w formularzu nie śniły. Że faszystowski wymysł, jakim jest meldunek w dowodzie osobistym może być kompletnie inny, niż adres zamieszkania, a adres zamieszkania inny, niż adres firmy. Że skoro mam firmę, to nie mogę przynieść jej zaświadczenia od swojego pracodawcy. Że dokument, którego żąda autor urzędowego formularza, kilka lat temu został zniesiony przez autora innych urzędowych formularzy. I po tym wszystkim nawet nie chce mi się już mówić, że "włanczać", "wziąść" i "w takim bądź razie" to może sobie mówić pan Zenek spod kiosku "Ruchu", ale nie reprezentantka 40-milionowego narodu, którą - dziwnym losu kaprysem - jest wobec mnie pani z okienka.

Dojeżdżam do skrzyżowania i nie mogę przez nie przejechać: ktoś z boku wjechał na to samo skrzyżowanie, choć nie miał możliwości go opuścić. Blokuje ruch tym, którzy akurat mają zielone światło. Stoi na środku i udaje, że go nie ma. Udaje też, że nie słyszy klaksonów samochodów stojących za mną - z drugiej strony, po co trąbią, skoro to niczego nie zmienia, a irytuje również tych niewinnych? Nie ma mózgu, czy może chwilowo go nie użył, bo zamiast myśleć rozmawiał przez telefon? Kilkunastu ludzi zmieni swoje plany, spóźniając się na spotkania i wypalając więcej benzyny, bo Pan Bezmyślny nie popatrzył dalej, niż maska swojego samochodu. Jasne, jedna zmiana świateł nikogo nie zbawi (choć bywa, że te minuty mają znaczenie). Ale wolałbym sam podejmować decyzję o tym, czy robię sobie postój! Wypadek, złamane drzewo - OK, rozumiem, ślepy traf. Ale bezmyślność ślepym trafem nie jest.

Wchodzę do restauracji i pytam o stolik dla niepalących. Oczywiście jest, ale co z tego, skoro "strefa dla palących" i "strefa dla niepalących" są w tym samym pomieszczeniu, a w dodatku do stolika dla niepalących trzeba przejść przez chmurę dymu? Czy dym się zatrzymuje na niewidzialnej linii? Czy ktoś nie pomyślał, że są goście, którzy po prostu nie chcą śmierdzieć? Jasne, mogę wyjść i iść do konkurencji. Ale dlaczego to ja mam gdzieś chodzić? Dlaczego czyjaś bezmyślność ma mi organizować życie i spacery między restauracjami? Ja po prostu chcę zjeść kolację, a nie pisać przewodnik kulinarny!

Załatwiam paszport i bierze się ode mnie odciski palców, jak od przestępcy. Sąsiad z kolejki na moje oburzenie reaguje żachnięciem: "to dla naszego dobra, chyba nie chciałby pan w samolocie siedzieć obok terrorysty?". Wyprany mózg nawet nie próbuje się zastanowić nad sensem tego, co mówi. Bezczelnie oszukiwany na każdym kroku gładko łyka wszystko, co pompuje mu się w szare komórki za pośrednictwem mediów. O, tak, z pewnością terrorysta (szczególnie ten notowany w kartotekach Interpolu) pierwsze co zrobi planując zamach, to wyrobi sobie prawdziwy paszport na prawdziwe nazwisko i da sobie zdjąć odciski palców. A potem na lotnisku stanie grzecznie w kolejce do kontroli bezpieczeństwa, wybebeszy zawartość walizki, zdejmie buty i pasek i jeszcze wskaże pogranicznikowi gdzie ukrył bombę. Bo oczywiście włoży ją do bagażu podręcznego, zamiast przemycić przy pomocy przekupionego pracownika lotniska, prawda?

Bezmyślność utrudnia życie także tym bezmyślnym. Oni też stoją w korkach, załatwiają w godzinę urzędową sprawę wartą pięciu minut i poddawani są upokarzającym rytuałom. Co więcej, czasem zdają sobie sprawę z tego, że to utrudnia im życie. I co? I nic, wracają do siebie, klnąc na czym świat stoi, ale nadal sami robią kolejne głupoty utrudniające życie innym. Budują dla siebie i innych świat, w którym nikt nie chciałby żyć.

3.

Przeszkadza mi głupota, więc szukam myślących. Miło jest być w myślącym towarzystwie. Przypomnij sobie sytuację, gdy po dniach zmagań mogłeś spotkać ludzi podobnych do siebie. Może to była impreza z przyjaciółmi, a może spotkanie organizacji do której należysz. To jak świeży oddech - kurczę, nie jestem sam! Wreszcie ktoś, kto mnie rozumie!

Żeby było jasne: nie wierzę, że ludzie są z urodzenia dobrzy, myślący i tak dalej. Czy przypiszesz winę zanieczyszczeniu środowiska, fatalnej edukacji, manipulacji mediów czy grzechowi Adama i Ewy - nie pytam Cię o to. Napiszę innym razem, co sam o tym sądzę. Niezależnie od przyczyn (chemiczne uszkodzenie mózgu, deprawacja lub skłonność do grzechu) - wszyscy temu podlegamy. Dlatego czasem i my, myślący, zachowujemy się idiotycznie. Od szarej masy różnimy się jednak tym, że to sobie uświadamiamy.
Sam czasem odczuwam samotność człowieka myślącego, więc chcę odszukać podobnych do siebie.

Szukam myślących, bo chcę im dać nadzieję. Bracia, nie samą głupotą żyje świat! Myślący mają różne wizje zmiany na lepsze. Możemy się o to spierać. Łączy nas jednak marzenie, że może być inaczej. W świecie organizowanym przez idiotów jesteśmy słabsi,  jesteśmy tu jak cudzoziemcy nie znający języka. Bo nie znamy reguł gry, bo mamy skrupuły, bo rozważne działanie wymaga tej odrobiny czasu, której nie potrzeba bezmyślnym. Rybka zachowuje się jak automat: wystawia pyszczek nad wodę, gdy tylko otwiera się pokrywa akwarium. Człowiek myślący podejmuje świadomą decyzję. Wybiera. Marzy i realizuje marzenia.
Właśnie dlatego chcę podtrzymywać w myślących nadzieję. Trzymaj się, nie jesteś sam! Tym samym podtrzymuję ją w sobie. Nadzieja jest Tobie i mnie potrzebna, by nie wtopić się w szary tłum rezygnując z marzeń.

4.

Naprawdę przeszkadza mi głupota. Odkąd uświadomiłem sobie, że jako myślący stanowimy mniejszość w tym pokopanym świecie, szukałem jakiejś recepty. Długo myślałem, że rozwiązanie jest w polityce, w zaprowadzeniu dobrych rządów. Wiem, to było naiwne, ale usprawiedliwiają mnie dwie rzeczy. Po pierwsze, o ustanowieniu lepszych rządów pisali wielcy myśliciele od starożytności do czasów współczesnych, więc prawdopodobnie ich nadzieje były podobne. Po drugie, nadal wiele osób w to wierzy. W czasie swego krótkiego romansu z polityką spotkałem - oprócz hipokrytów - także uczciwych, myślących społeczników, chcących lepszego świata dla siebie, dla swoich bliskich i dla pozostałych ludzi.

Czy polityka może dać rozwiązanie? Historia uczy, że nie. Jeszcze żaden ludzki rząd ani system filozoficzny nie rozwiązał problemów trapiących ludzkość. Pod każdą szerokością geograficzną mamy choroby, przemoc i biedę, niesprawiedliwe prawa, hipokryzję "moralnych autorytetów" i skorumpowanych polityków. Nie radzimy sobie - jako społeczeństwa - z narkomanią i przestępczością, tak jak nie poradziliśmy sobie z głodem i rakiem. Komunistyczne dyktatury mordują ludzi w obozach reedukacyjnych, bogate demokracje - niezdrowym trybem życia, zatruciem środowiska i brakiem normalnych relacji między ludźmi. I nie ma żadnej "trzeciej drogi" - point de rêveries, Messieurs!

Właśnie dlatego nie chodzi mi o żadną "partię ludzi myślących". Takie pyszne próby były podejmowane w naszym kraju kilka razy - w innych pewnie też - i za każdym razem nic z nich nie wychodziło. Nie chodzi nawet o to, że takiej partii nie tworzą aniołowie. Błąd tkwi w samym założeniu - w przekonaniu, że większość demokratycznie przywróci normalność, tylko myśląca elita musi ją przekonać i nią pokierować. Nie przekona, nie pokieruje, nie przywróci. Polityk zawsze będzie zakładnikiem większości, zaś większość szuka dobrego tatusia, który zwolni ją od myślenia. Demokratyczny przesąd to kolejna pogoń za wiatrem.

Wierzący mają łatwiej, bo czekają na ingerencję Boga. Armagedon unicestwi niesprawiedliwy szatański świat i znajdziemy się w raju. Ale czy każdy nominalny chrześcijanin naprawdę w to wierzy? Czy w gruncie nie jest tylko praktykującym jakieś tradycyjne rytuały ateistą? Czy w ogóle się nad tym zastanawia? Znów wracamy do myślenia i bezmyślności...

Myślenie to cecha ludzka, ale chęć myślenia to już talent. Jeśli ktoś nie chce szukać, nie lubi myśleć samodzielnie, to umiejętność myślenia jest mu zbędna - jak szerokie racice i podwójne powieki wielbłądom w zoo. Co z tego, że chronią je przez piaskiem, skoro w zoo nie ma ani burz piaskowych, ani możliwości zapadnięcia się w wydmę w czasie wielodniowej wędrówki?

A Ty - czy lubisz myśleć?

Jeśli nie, to mam dla Ciebie złą wiadomość. W moich listach będę Cię do myślenia prowokował, będę zadawał Ci pytania, czasem kontrowersyjne. Czasem takie, na które sam jeszcze nie znam odpowiedzi. Więc jeśli nie lubisz myśleć - lojalnie proszę, odejdź. Kup dzisiejszą gazetę albo włącz telewizor, one chętnie zrobią to za Ciebie.

Jeśli lubisz myśleć i choć raz w czasie czytania tego listu miałeś wrażenie, że to i Twoje doświadczenia - serdecznie witam i zapraszam. Nie musimy się zgadzać, ważne byśmy używali mózgu.

Pozdrawiam Cię serdecznie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz