czwartek, 21 października 2010

Komunikat dla meteopatów

Podobno połowa Polaków przyznaje się do meteopatii. Gdy zmienia się pogoda, zmienia się ich samopoczucie. W mediach pojawiają się "komunikaty dla meteopatów". Jutro możesz czuć się źle, więc jeśli nie musisz, to nie wychodź z domu. Za to pojutrze biomet będzie korzystny. Podobno kiedyś omyłkowo podano komunikat odwrotny niż zaplanowano (ciśnienie będzie spadać, więc meteopaci będą czuli się źle) i do lekarzy rzeczywiście zgłosiło się wielu pacjentów z zapowiedzianymi objawami. Sęk w tym, że ciśnienie się nie zmieniło... Czy to prawda? Jestem w stanie w to uwierzyć.

To jednak część szerszego zjawiska. Czy inni mogą wpływać na nasze samopoczucie? "Oczywiście tak", odpowie każdy kto przed chwilą zakończył niemiłą rozmowę. Ale czy może to być wpływ nieustanny, dzień po dniu, aż do zmiany postaw?

W Internecie mam swoją "ulubioną" stronę. Na jednym z największych informacyjnych portali jest zakładka "Polska lokalna". Czego możesz się spodziewać po takim tytule? Newsów o otwarciu nowego mostu w Krakowie? O festynie w Nasielsku? O konkursie literackim dla młodzieży w Suwałkach?

Dla kogoś mieszkającego w Warszawie czy na Kaszubach, informacja o nowej piekarni w Rzeszowie jest nieistotna. Jednak owa "Polska lokalna" to wcale nie są jakieś nudne prowincjałki. Oto przegląd tytułów z dwóch kolejnych dni:

"Lubelskie: skandal na uczelni"
"Nowy ślad policji: znaleźli kolejny fragment ciała"
"Tragedia w areszcie: wrócił do celi i powiesił się"
"Ogień w pobliżu stacji paliw: trwa akcja gaśnicza"
"Małopolska: chwile grozy w bloku"
"Zginęło małżeństwo, trzy osoby zostały ranne"
"Zbudowali parkingi nie tam, gdzie trzeba"
"Wirus atakuje - lawinowo rośnie liczba chorych"

I tak codziennie. "Skandal", "tragedia", "dramat". Pijany poseł rozjechał rowerzystę. Katastrofa na drodze krajowej numer 2. Psy pogryzły dziewczynkę (czy raczej "Masakra na Podlasiu: bestie rozszarpały dwulatkę"). Tak to działa. "Seks i przemoc to sprawdzona recepta na wysoką oglądalność", tłumaczył jeden z bohaterów "Superprodukcji" Juliusza Machulskiego, genialnej satyry na polski showbiznes.

Nie chodzi jednak o oglądalność. Jeśli tytuł przyciąga uwagę i zachęca do kliknięcia, punkt dla copywritera. Najwyżej czytelnik straci zaufanie, gdy po raz kolejny klikając nagłówek "Niezwykłe zjawisko w parlamencie" znajdzie fascynujący news o grzybie na ścianie w Wielkim Churale Mongolii, zamiast - jak sądził - o lądowaniu UFO w polskim Sejmie.

Tu chodzi o to, czym nasiąkasz czytając takie teksty. Jeśli dzień po dniu, tydzień po tygodniu, informacja (która, jak powie Ci każdy mędrzec od dziennikarstwa, powinna być neutralna i oddzielona od komentarza) zamienia się w ściek - co się dzieje z Twoim postrzeganiem świata? Czym staje się dla Ciebie "Polska lokalna"? Co staje się dla Ciebie normalne? 

Nie przeglądasz informacji w Internecie, nie czytasz codziennych gazet, nie interesuje Cię polityka? Ale może za to oglądasz kolorowe czasopisma? Znajdujesz tam wyciągnięte w Photoshopie zdjęcia modelek z idealnymi ciałami, po czym na następnej stronie czytasz psychologiczny artykuł w stylu "bądź sobą, zaakceptuj siebie taką jaka jesteś". Przewracasz jednak kartkę i znajdujesz tekst o superdiecie doktora Jakiegośtam. Obok zdjęcie jakiejś całkiem normalnie wyglądającej babki i podpis - "Na początku było mi trochę trudno, ale schudłam już 4,5 kilo". WTF?!

Potem artykuł o tym, że nie warto ulegać modzie i oceniać swej wartości tylko według tego, jak widzą Cię inni. Super, bo na następnej stronie jest reportaż o Patrycji. Patrycja świetnie godzi bycie matką z pracą w szklanym biurowcu - to nic, że pracuje naście godzin na dobę, ale za to szef pozwala jej karmić małego Patryka przy biurku. "Naprawdę przyjazna firma", mówi Patrycja, która "teraz, gdy wreszcie chodzi do pracy, czuje się naprawdę wartościowa". Dobrze się składa, bo na następnej stronie jest "10 Rzeczy Które Musisz Mieć".

Kiedy już powzdychasz do kolorowych zdjęć, do torebki za 3000 zł, identycznej jak ta którą miała Lady Gaga na ostatniej ceremonii wręczenia Złotego Czegoś i do nowego modelu telefonu, który jest lepszy od Twojego, bo oprócz robienia zdjęć jeszcze je obrabia i umieszcza na Facebooku, wracasz do codzienności. I tu miła niespodzianka. Twoja kablówka zwiększyła Ci właśnie liczbę programów do 350 i promocyjnie przez 3 miesiące płacisz za to tylko złotówkę plus VAT. Hurra! Co z tego, że na oglądanie TV masz tylko późny wieczór plus czasem weekendy? Ale masz 350 programów! MASZ!

Włączasz więc telewizję. Akurat przerwa na reklamy - to wcale nieprawda, że są głośniejsze niż film, który przerwano (tak orzekła kiedyś pewna członkini Krajowej Rady Radiofonii). A w bloku reklamowym - ruchoma i udźwiękowiona wersja "10 Rzeczy Które Musisz Mieć", znana Ci już z kolorowego czasopisma. Reklamuje je supermodelka w superwozie. Chciałabyś tak wyglądać... Chciałbyś mieć taki samochód... Ba, ale jak to zrobić? Jeśli nie masz figury Naomi Campbell ani nie zarabiasz jak prezes banku, może dotknąć Cię frustracja.

Kiedy frustracja będzie odpowiednio nakręcona, pora ją spożytkować. Nie myśl, że w mediach pracują sami niegodziwcy pakujący Twój umysł pijanymi posłami i przepisami na odchudzanie ot, tak, żeby Cię tylko sfrustrować. O nie!

Już niedługo, gdy tylko cmentarne znicze znikną z hipermarketów, sieci handlowe odtrąbią rozpoczęcie przygotowań do Święta-Brodatego-Krasnala-Z-Czerwonym-Nosem, zwanego żartobliwie Bożym Narodzeniem. Halo, ktoś jeszcze pamięta, że to miało być święto religijne? Czy ktoś w to wierzy? Dzwonek Pawłowa zadźwięczy radośnie i tak jak ślina płynęła z psiego pyska, tak tłumy klientów popłyną do kas. Hurra, wreszcie będziesz mógł zacząć szukać prezentów dla swoich bliskich!

Kiedy wyprzedadzą się świąteczne zapasy, a płyty z kolędami zaczną się już zacinać w sklepowych odtwarzaczach, będzie można zadzwonić na Święto-Zająca-Jajek-I-Kurczaka-W-Baziach. Oj, nie, niezupełnie. Jeszcze będzie coś w międzyczasie. Wielkanoc jest mniej przyjazna dla handlu: jajka wprawdzie schodzą lepiej, ale prezentów nie ma zwyczaju kupować (choć pewnie sztaby marketingowców pracują i nad tym). Wcześniej dzwonek Pawłowa zabrzęczy więc na Walentynki. Hurra, będziesz mógł powiedzieć komuś, że go kochasz! Plus kupić kartkę w kształcie serca i iść do kina.

Kto tak naprawdę decyduje o tym, co i kiedy kupujesz?

Kto decyduje o tym, kiedy i jak wyrażasz swoje uczucia?

Kto lub co decyduje o tym, jak się oceniasz?

Kto decyduje o tym, co jest dla Ciebie ważne?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz